Nie znam zbyt wielu ludzi, którzy lubią cierpieć. Mam na myśli dyskomfort spowodowany smutkiem, byciem zranionym, rozczarowaniem, samotnością, czy „złamanym sercem”.  Nawet zdrowi i psychicznie stabilni odnoszą czasami wrażenie, że nasz czas się kończy i mają dość rzeczywistości, w której żyją. Odczuwają bolesne zmęczenie światem.  Tymczasem zdarza się, że ludzie chorujący na raka, dziękują za to, bo paradoksalnie choroba – jak twierdzą – uratowała im życie. Część z nich odchodzi. Mam nadzieję, że tam dokąd odeszli jest im dobrze.

              Wykonują swój zawód pracuję z ludźmi słowem i  budowaną pomiędzy mną, a pacjentem relacją. Dlatego będę mówił o zranionej duszy, psychice, sercu, celowo unikając terminologii popularnej w psychologii, takimi jak wzrost postromantyczny itp.  Uważam, że jest to mało zrozumiałe i nie ukazuje wszystkich wymiarów zagadnienia.

Mam ochotę podzielić się osobistym doświadczeniem oraz historiami osób, które pojawiły się w moim życiu. Jestem im za to wdzięczny.

Zaryzykuję tezę, że czasami uzależnienie potrafi ocalić nam życie. Może nas uratować. To ryzykowny pogląd i brzmi cokolwiek kontrowersyjnie. Uzależnienie jest chorobą, z którą nie wszystkim udaje się zwyciężyć. Moja historia dowodzi jednak, że jest to możliwie i gdyby nie uzależnienie, nie byłbym tutaj gdzie jestem. Walka z moim uzależnieniem dała mi zupełnie nową siłę i pozwoliła znieść wszystko to, co mnie spotkało oraz z mierzyć się z tym, co wyrządziłem innym w okresie, w którym czynnie zażywałem różne substancje psychoaktywne. Dzięki temu, że znaleźli się obok mnie ludzie, którzy pomogli mi uwolnić się od nałogu doświadczyłem wiele dobra, a teraz – jako terapeuta –  mam możliwość ofiarowania czegoś z siebie. Spłacenia długu, który zaciągnąłem od życia. Dostałem bowiem drugą szansę i pragnę ją wykorzystać w mojej pracy.

              Moim osobistym doświadczeniem trudno podzielić się w krótkim tekście. To, co spotyka osoby uzależnione wydaje się doskonałym tematem dla filmu, literatury, reportażu. Tymczasem życie pisze scenariusze równie efektowne. Nasze historie są warte uwagi. Każdy ma jedno życie, ma do niego prawo, może chcieć zmiany, trzeba mu podać rękę, postarać się go zrozumieć i zaproponować wsparcie. Potrafię to zrobić korzystając z własnego doświadczenia. Paradoksalnie moje uzależnienie, które pokonałem, może być moim kapitałem w pracy terapeuty i źródłem wiary, że innym też może się udać.

              Dlatego wiem, że było warto doświadczyć tego, co przeżyłem. Teraz mogę podjąć wspólną walkę z tymi, którzy pragną poprawić jakość życia swojego i swoich bliskich. Być lepszymi dla siebie i innych. Jestem przekonany o tym, że warto było wylewać łzy i pot, otrzeć się o śmierć, po to by teraz móc być komuś potrzebnym.

To jest właśnie „wzrost”, o którym wspominam na wstępie. To „wzrastanie” pojawia się kiedy walczymy i kiedy zwyciężamy. Walczymy po to, żeby uwolnić się od tego w czym tkwimy, by znaleźć się w lepszym miejscu. Po to żeby żyć w zgodzie z samym sobą nawet wtedy, kiedy spotyka się to z dezaprobatą naszego dotychczasowego otoczenia. Kiedy jesteśmy zdrowi to my jesteśmy najlepszymi specjalistami w sprawie naszego szczęścia.

Szukajcie siebie, uwierzcie w siebie i nie bójcie się popełniać błędów. Błędy są potrzebne, ponieważ w oparciu o nie możemy uczyć się jak żyć lepiej. Miejcie zatem odwagę uczynić swoje życie lepszym.